Dubaj po raz drugi!

Karolina Lampel-Czapka startuje po raz drugi z rzędu w 24 godzinach Dubaju (15-16 stycznia). Ustronianka tym razem poprowadzi Lotusa Exige z niemieckiego zespołu RED Motorsport.

Jak to się stało, że przed rokiem debiutowałaś na Dubai Autodrome?
Dwa lata temu pierwsze polskie zespoły pojechały na wyścig do Dubaju. Był taki plan, żeby już wtedy jechać, ale jakoś tak wszystko się nie poskładało. Ten Dubaj utknął mi głęboko w sercu. Bardzo o tym marzyłam, bardzo chciałam tam wystartować. W zeszłym roku pojechaliśmy do Dubaju z obcym teamem, żeby sprawdzić, jak to jest, żeby nauczyć się, zobaczyć, jak ten wyścig wygląda, żeby móc przygotować się i wystawić w styczniu 2010 roku kobiecy team Meganką. Było to takie moje marzenie, pomysł całego naszego teamu.

Ale w końcu nie będzie Meganki, tylko Lotus z jedną kobietą.
Niestety, nie udało się spełnić tego naszego marzenia. Problem polega na obsadzie samochodu. Po prostu, mieliśmy problem, żeby skompletować załogę, żeby znaleźć te cztery dziewczyny, które chciałyby pojechać ten wyścig - i znaleźć zawodniczki już do końca października. Przygotowanie takiego wyjazdu rozpoczyna się w zasadzie pół roku przed wyścigiem. Trzeba odpowiednio przygotować samochód, skompletować całą załogę, cały team, mechaników i tak dalej. Trzeba przygotować wszystkie części, trzeba spakować samochód i go wysłać. Statek, który przewozi samochód do Dubaju, wypływa mniej więcej na początku grudnia. No i po prostu czasowo i organizacyjnie nie udało nam się tego zgrać, więc postanowiliśmy, że pojedziemy tam i znowu będziemy startować w barwach jakiegoś obcego teamu.

Może zawodniczki skorzystałyby z szansy "last minute"?
Inne teamy mogą sobie pozwolić na to, że w ciemno pakują samochód, wysyłają go do Dubaju - bo i tak jacyś zawodnicy się znajdą. A my, jeżeli chcemy zrobić kobiecy team, mamy problem innego rodzaju. W tej chwili na liście zgłoszeń, w 78 teamach widnieją tylko cztery kobiety. Nie możemy w ciemno wysłać auta i zakładać, że chcę zrobić kobiecy team, skoro wiem, że nawet z wszystkich startujących w tym roku zawodniczek, o ile wyrwałoby się je z innych teamów, z trudem uzbieralibyśmy nasz skład. Bo to musi być kobiecy team, nie mieszany. Nie że ostatni zawodnik którego nam brakuje, będzie mężczyzną. Moim marzeniem jest zrobienie kobiecego teamu. Jadą same baby, a faceci tylko stoją w boksie!

Dubaj stanowi atrakcję, bo w styczniu na naszych torach nic się nie dzieje.
Ten wyścig to jest naprawdę bardzo duże przeżycie. To jest taka wisienka na torcie całego sezonu. Po za tym jest to taki termin, który przypada na martwy sezon w Europie. Mimo wszystko, jeżdżąc przez cały sezon, startując załóżmy, co trzy tygodnie, wpada się w pewien rytm i zimą ciągle brakuje tych zawodów, ścigania, wyjazdów. Zimą chciałoby się usiąść za kółkiem, pościgać się. Przy tym wszystkim, 24 godziny Dubaju stanowią bardzo ezgotyczne, bardzo pozytywne przeżycie.

Jak oceniasz Dubai Autodrome?
Tor za pierwszym razem zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Jest to dosyć specyficzny tor, miejscami wyznaczony na wybetonowanym kawałku. Ścigając się w nocy, kiedy w niektórych miejscach brakuje oświetlenia, a bywa, że samochody jak moja Beemka z zeszłego roku, nie mają dodatkowych świateł, jedzie się na wyczucie. Trudno jest trafić w tor, w odpowiednią linię, bo nie do końca widać zakręt, tarkę, przejście niektórych partii. Myślę, że po tym zeszłorocznym doświadczeniu troszeczkę się wjeździłam w ten tor. Wszędzie naookoło mamy piasek. Samochód ciężko prowadzi się dlatego, że jest bardzo ślisko. Wiatr nawiewa piasek z pustyni, samochód się uślizguje. Wrażenia z wyścigu są pozytywne, ale jest to trochę inne przeżycie i doświadczenie, niż jazda po jakimkolwiek europejskim torze.

Jak się jeździ nocą w tłoku?
Nie dość, że lista startowa jest dosyć konkretna i mamy na niej przekrój samochodów od potężnych, potworzastych potworów do jakichś słabszych dieselków, to jeszcze startuje tych samochodów około 90. Jadąc w nocy słabszym samochodem, tak ja jechałam w zeszłym roku, jest sporo dodatkowych emocji. Nagle napada mnie dwadzieścia samochodów potworów. Wszyscy się ścigają, wszyscy chcą mnie wyprzedzić. Przeżycie było pozytywne, bo lubię adrenalinę, a w takim momencie poziom adrenaliny od razu skacze mi niebotycznie do góry. Scenariusz tego wyścigu pisze się z minuty na minutę. Przez cały czas coś się dzieje. Problem techniczny, kłopot z silnikiem - trzeba zjechać, wymienić opony. Cały czas trzeba być na najwyższych obrotach

Impreza musi być męcząca.
Jadąc pierwszy raz w Dubaju, myślałam, że jako zawodnikowi będzie mi ciężko. I faktycznie, było mi ciężko, bo przerywany sen, ogromne zmęczenie, jazda w porze, kiedy normalnemu człowiekowi oczy się zamykają. Ale po tym pierwszym wyścigu uzmysłowiłam sobie też, jaką wielką robotę odwala cały team. Ja pomiędzy zmianami mogę iść się przespać. Jest czterech kierowców, zmieniamy się i mniej więcej jest to uporządkowane. A team musi cały czas czujnie patrzeć na monitor, sprawdzać czy zawodnik zrobił kolejne okrążenie, czy gdzieś nie został, czy nie zjeżdża do depo, czy nie zabrakło mu paliwa, czy nie wypadł z trasy. Myślę, że jest to duże przeżycie również dla ludzi, którzy przyjeżdżają tam jako obsługa.

Ale niestety, Hiszpan rozbił Beemkę.
Startując w obcym teamie do końca nie wiedziałam, z kim pojadę. Nie znałam kierowców, nie znałam ich możliwości, nie wiedziałam czy potrafią jeździć jak jest ciemno, czy potrafią odnaleźć się w dużej grupie samochodów. Zapowiadało się na to, że wszyscy są odpowiednimi kierowcami do długiego dystansu - i wydaje mi się, że tak było. Nie poszczęściło się naszemu koledze Hiszpanowi, który rozbił samochód. Ja akurat wtedy spałam za kontenerem, na materacu pod kocem. Zaraz miała przyjść moja zmiana. Kolega rozbił auto w nocy, kiedy panowały ciężkie warunki. Wiem już, że ten wyścig polega na tym, żeby mieć oczy szeroko otwarte - i żeby mieć oczy dookoła głowy. Sztuką jest właśnie to, żeby pojechać w nocy, kiedy jest ciemno, kiedy jest ciężko, bo chce się spać. Wiem, że trzeba bardzo, bardzo uważać. Szczególnie w nocy zdarzają się niebezpieczne sytuacje, gdzie może dojść do jakiejś kolizji. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zasmuciło, bo moim celem było dojechanie do mety. Mam nadzieję, że uda się w tym roku... Przygody na pewno będą, bo nie ma teamu, który w Dubaju nie zaliczyłby jakiejś przygody. Liczę na metę, a rezultat to już pozostaje na dalszym planie. Przejechać 24 godziny, żeby samochód to przeżył i żeby wszyscy kierowcy jechali umiejętnie, rozważnie, rozsądnie - jest to bardzo trudne.

Co wiesz o swoim nowym teamie RED Motorsport?
Poznam się z nimi dopiero na miejscu. Tata z Maćkiem, moim mężem, byli z nimi w kontakcie. Na pewno jest to profesjonalny team, wystawiający auta w wielu cyklach wyścigów długodystansowych. Startowali już w Dubaju. Właściciel i szef teamu, Martin Roos jest jednocześnie kierowcą tego samochodu i w razie czego, jeżeli inny kierowca będzie miał problem, sam może w każdej chwili wsiąść i pojechać za niego. Jest więc naszym zapasowym, awaryjnym drajwerem. Oprócz tego on osobiście przygotowuje ten samochód i widać, że wkłada w to dużo serca. Lotus jest w dobrej kondycji i mam nadzieję, że to się przełoży na wynik w Dubaju. Patrząc na historię startów i dotychczasowe wyniki, jest to team, któremu warto zaufać.

Klasa SP3 jest mocna - BMW Schuberta, osiem Astonów, Viper, fabryczny Donkervoort z Peterem Koxem.
Rywale są mocni, aczkolwiek nie jest to sprint, tylko wyścig długodystansowy. W ciągu 24 godzin bardzo wiele może się wydarzyć. Nie jest najważniejsze to, żeby zrobić najszybszy czas okrążenia, tylko ważne, by ukończyć wyścig przejeżdżając jak najwięcej okrążeń. Bardzo ważna jest regularność, ważne jest oszczędzanie takich rzeczy, jak klocki hamulcowe, paliwo, ogumienie. Bo zyskujemy przede wszystkim na mniejszej liczbie postojów w depo. Widać to było w zeszłym roku w Dubaju. Pomiędzy pierwszymi dwoma teamami była różnica 49 sekund. Co to jest w dobowym wyścigu? Szybsze dokręcenie koła i ci drudzy mogliby wygrać. Tam naprawdę wszystko może się wydarzyć i to, że ktoś ma potwornie mocny samochód, wcale nie zapewnia przewagi, bo akurat ten zespół może poświęcić więcej czasu na postoje.

A zatem w 2011 własny team, własny samochód?
To jest nadal moje marzenie. Nie wiem, czy ono się spełni w 2011, czy w 2015, ale na pewno stworzenie kobiecego teamu i pojechanie tam jako Karolina Autosport, wystawienie w 24 godzinach Dubaju swojego samochodu stanowi nasz cel. Będziemy konsekwentnie dążyć do tego, żeby to marzenie się spełniło. Uważam, że wystawienie kobiecego teamu w tym wyścigu byłoby rzeczą bardzo medialną, pomogłoby w promowaniu wyścigów nie tylko w Polsce. Kobiety powinny coraz bardziej pokazywać się w wyścigach. Jest nas coraz więcej na torach, z czego się bardzo cieszę, bo kobiety też potrafią być dobrymi kierowcami. Taki kobiecy team na pewno ma przyszłość, tylko trzeba jeszcze worka szczęścia, żeby to wszystko udało się zorganizować i ogarnąć.